piątek, 26 lutego 2016

Niewypały kosmetyczne 2016

Rok jeszcze młody, nie powstrzymało mnie to jednak przed napisaniem tego posta. Chciałabym się z Wami podzielić moimi kosmetycznymi niewypałami z ostatnich miesięcy. Nie przedłużając niepotrzebnie, zapraszam na moją subiektywną ocenę pięciu produktów.

























1. Pixi Glow Tonic - tonik złuszczający na bazie kwasu glikolowego (5%). Wychwalany, kultowy produkt na dziesiątkach blogów urodowych, mi niestety nie przypadł do gustu. Jest to częściowo moja wina, bo nie doczytałam, że przy trądziku różowatym nie powinno się stosować kwasu glikolowego, ale miałam nadzieję, że podrażnienie mnie ominie. Stosowałam go najpierw raz dziennie, widziałam lekkie złuszczanie (na nosie), jednak poza długofalowym podrażnieniem, nie zrobił dla mojej skóry nic szczególnego. Nie sprawił, że była gładsza, ani bardziej promienna, rumień się nasilił i musiałam przestać go stosować. Może dla mniej wymagających cer się sprawdzi, niestety mnie nie uwiódł. 

2. Sesderma Azelac Ru Liposomal Serum - jest to serum z kwasem azelainowym, wybawcą dla osób z trądzikiem różowatym, nie podrażnia, rozjaśnia i nie dopuszcza do zakażeń. Skusiłam się na niego po poście Hexxany na jego temat. Poza bardzo przyjemną konsystencją, nie widzę wielkiej poprawy stanu mojej cery. Myślę, że stężenie kwasu jest dla mnie trochę za słabe. Sądzę, że dla osób w bardzo wczesnym stadium choroby może pomóc, ja jednak muszę sięgnąć po coś z większą zawartością kwasu. 

3. Dezodorant w sztyfcie Schmidt's - kolejny popularny produkt w ostatnich miesiącach, na który ja też się skusiłam. Powiem szczerze, że działa dość dobrze, nawet po siłowni, jednak mnie podrażnił. Nie wiem jaki składnik jest za to odpowiedzialny, ale dam mu jeszcze jedną szansę, ponieważ ma świetny skład i działa!

4. Pasta do zębów bez fluoru Urtekram mięta i zielona herbata -  szukam idealnej pasty bez fluoru, która nie smakuje jak błoto i robi swoją robotę. Urtekram był na mojej liście już jakiś czas, więc jak ją wypatrzyłam stacjonarnie, kupiłam od razu. Wszystko z nią w porządku z wyjątkiem jednej rzeczy: jest niesamowicie wodnista, co sprawia, że co najmniej połowa porcji z mojej szczoteczki ląduje w umywalce a druga połowa ścieka mi po ręce w trakcie mycia. Smak ma dobry, super czyści, jednak konsystencja jest nie do przyjęcia. Szukam dalej.

5. Philip Kingsley Body Building Shampoo - wiązałam wielkie nadzieje z tym szamponem, skuszona pozytywnymi recenzjami w internecie. Miał podnosić włosy u nasady i dodać im objętości. Jedyne co robi to przetłuszcza mi włosy w tempie ekspresowym, do tego podrażnia skórę głowy. Używam go teraz tylko w trakcie drugiego mycia i czekam aż się skończy. Rozczarowanie.

Podzielcie się swoimi niewypałami, bądź przeciwnie, waszymi zamiennikami moich niewypałów. Ciekawa jestem waszych typów!


poniedziałek, 15 lutego 2016

Sewilla, Hiszpania - Olé!

Wyjazd był mikołajkową niespodzianką dla mojego męża. Oboje uwielbiamy hiszpańskie tapas, a perspektywa chodzenia bez kurtki i w okularach przeciwsłonecznych w grudniu była nie do odrzucenia.

Już raz odwiedziliśmy to miasto, było to jednak szybkie półtora dnia w niemożliwym wrześniowym upale. Tym razem, zwiedzanie było czystą przyjemnością.

Za każdym razem dziwię się i podziwiam szyk hiszpańskich rodzin, które tłumnie wychodzą w weekendy na spacery, siadają w licznych knajpkach i restauracjach na drinka i tapa. Panie elegancko, w większości na obcasach, panowie obowiązkowe marynarki a dzieci urzekają ubrane w białe koszulki, szorty, podkolanówki czy odświętne sukienki. Zawsze zazdrościłam im tego niewymuszonego szyku i dbania o wygląd. W Belgii niestety to rzadki widok.

PS: Lufcik wraca do żywych i wkrótce bardzo spóźnione posty z Chorwacji!