Na jednym z blogów przeczytałam, że posiadanie książki Kasi Tusk jest na
granicy obciachu. Znalazłam również
komentarz, że jedna z blogerek widziała książkę w Empiku, ale poczekała aż
nikogo nie będzie w pobliżu i dopiero ją wzięła z półki. Nie będę się zagłębiać
w genezę tego zjaswiska, ale myślę, że większość zdaje sobie sprawę, że niechęć
do makelifeeasier.pl i jej autorki
jest związane bezpośrednio z Jej tatą.
Mieszkanie za granicą sprawia, że jestem trochę oddalona od polskiej
polityki i wszystkich tych pudelkowych
afer, co sprawia, że mam większy dystans do wielu bieżących spraw, które się
właśnie dzieją w moim kraju. Tym samym, zakupiłam Elementarz Stylu będąc ostatnio w Polsce, nie bacząc na kwestie prawdopodobnego
obciachu przy kasie.
Bloga Kasi Tusk czytam od początku i z wielką ciekawością obserwuje jak
rozwija swój styl i biznes. Za tym idą coraz lepsze zdjęcia i treść. Dlatego
bardzo się cieszyłam, że wydaje swoją książkę, ponieważ idea minimalizmu połączonego
z klasyką, w szafie jak i w życiu, jest mi bardzo bliska.
Pierwszą rzeczą, która mnie kompletnie zachwyciła to okładka! Wbrew starej zasadzie, kupiłabym tą książkę nawet, gdyby była o glebogryzarkach. Płócienna, z czarnym rysunkiem na przodzie i czerwoną zakładką, wpisuje się w stu procentach w mój prywatny minimalizm.
Czym dalej od okładki tym wcale nie jest gorzej. Piękne zdjęcia, przejrzyście
rozmieszczony tekst i elegancka czcionka naprawdę umilają czytanie. Mi
wystarczyło niedzielne popołudnie, ale muszę przeczytać jeszcze raz wybrane
fragmenty i tym razem zrobię notatki.
Hasło less is more i minimalizm w szafie nie jest mi obcy, książka nie wnosi w moje życie rewolucji, ponieważ w mniejszym lub większym stopniu robię przemyślane zakupy. Ale kolejna czystka jest nieunikniona i muszę na nią niedługo wygospodarować kilka godzin. Osobiście książka pomogła mi uporządkować moją i tak już sporą bazę i odkryć, czego mi jeszcze w niej brakuje (granatowy i czarny żakiet jest na czele tej listy).
Od pierwszej strony dość łatwo było mi utożsamić się z autorką w początkach
poszukiwania jej własnego stylu. Zaczynając od czasów podstawówki, gdzie raczej
większość z nas ubierała się w halach targowych i mało kto zwracał uwagę co do czego
pasuje, potem w liceum powoli wchodziły sieciówki a z nimi szał na kupowanie i
wielkie promocje, które bardzo kusiły. Mając w szafie tony ubrań, paradoksalnie
nie miałam w co się ubrać, ponieważ nic do siebie nie pasowało! Takie proste, a
jakie nie zawsze oczywiste. Ja również, czym bardziej się starałam tym
wyglądałam gorzej. Myślałam, że „włożenie
na siebie zwykłych (pasujących do siebie) rzeczy to pójście na łatwiznę. Za
każdym razem chciałam wyglądać wyjątkowo”. Ja też. Ale człowiek uczy się na
błędach, przynajmniej większość, a z zakupem prostych, czarnych dżinsów, które
pasowały do wszystkiego, zaczęłam także odkrywać zalety klasyki.
Minimalizm i porządki w szafie to tylko początek, a jak sam tytuł wskazuje,
książka jest o poszukiwaniu swojego stylu z zachowaniem klasycznych standardów.
Autorka zwraca uwagę, żeby bezmyślnie nie podążać za sezonowymi trendami, które
już za pół roku mogą być kompletnym niewypałem i okazać się po prostu brzydkie.
Klasyka jest ponadczasowa, to wszyscy wiemy, a Kasia daje nam wskazówki jak w
niej dobrze wyglądać, ale nie być nudnym. Zachęca do inwestowania w lepsze
tkaniny i materiały, zamiast masowego kupowania –nastu sztuk siecówkowego wyrobu
(to się głównie tyczy swetrów, butów czy okryć wierzchnich, z czym się
absolutnie zgadzam).
Bardzo mi się podobał rozdział o ubieraniu się odpowiednio do okazji. Myślę,
że jest to zmora wielu kobiet, nie tylko Polek. Kasia daje przykład pani
przechadzającej się po molo w Sopocie w cieniutkich szpileczkach, które wpadają
jej miedzy deski. Nie miałam problemu sobie tego wyobrazić J To samo tyczy się rozdziału o doborze
bielizny, celnie i w punkt. Powinna być to lektura obowiązkowa dla wszystkich. Tak wiele kobiet cały czas nosi
staniki z silikonowymi ramiączkami w przekonaniu, że są niewidoczne,
prześwitujące przez spodnie majtki czy biały stanik do białej bluzki.
Myślę, że jest to świetna pozycja dla wszystkich. Będzie odpowiednia dla
początkującej poszukiwaczki stylu jak i dla kogoś, kto już swój styl ma, ale
chciałby sobie, co nieco odświeżyć. Jest to trafny zbiór porad i wskazówek,
które według mnie powinna przeczytać każda kobieta niezależnie od wieku,
zasobności portfela czy figury. Książka jest przede wszystkim bardzo
inspirująca, popycha do zmian, a nawet te małe korzystnie wpływają na porządek
w szafie i poziom stresu każdego ranka.
A co Wy myślicie o książce? Obciach czy nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz