środa, 4 listopada 2015

Bali Body

Na Bali Body natknęłam się na Instagramie. Skusiły mnie ładne obrazki, jak to ze mną…Weszłam na stronę producenta i uległam zapewnieniom o stuprocentowej naturalności, organicznym składnikom i ładnej stronie www. Zamówiłam jeden z trzech dostępnych produktów i czekałam na przesyłkę z samej Australii. 

Olejek pachnie kokosem, a jest mieszanką: oleju z nasion winogron, oleju kokosowego, oliwy z oliwek i oleju jojoba. Zamknięty w piękne, złote opakowanie zachęca do użytku. Wchłania się bardzo szybko, zostawia skórę miękką i odżywioną. Nie klei się, łatwo jest się ubrać chwilę po aplikacji. Nadaje się do użytku na ciało jak i na twarz, pomaga goić się podrażnieniom, podobno niweluje choroby skóry jak egzema czy trądzik różowaty, (z którym sama się zmagam) a nawet cellulit i rozstępy. 

Producent ma w ofercie jeszcze olejek do opalania w czarnym opakowaniu z masłem kakaowym, który barwi delikatnie skórę na czekoladowo (nie jest to filtr do opalania) i balsam-olejek do ciała do codziennego użytku w białym opakowaniu. Ja wybrałam ten złoty, jest najtańszy z całej gamy, a chciałam na początek go tylko wypróbować. Niestety wpadłam w sidła marketingu i na samym próbowaniu się nie skończy. Następnym razem wezmę ten w białym opakowaniu. 

Zdaję sobie sprawę, że taki olejek można zrobić sobie samemu, jednak bawienie się w topienie olejów, mieszanie i sprawdzanie dobrych proporcji jest ponad moje siły. Dodatkowo, traktuję go, jako produkt troszkę luksusowy, nie wiem czy samoróbka dałaby mi takie odczucie (patrząc z próżnego, kobiecego punktu widzenia). Nie stosuję drogich kremów ani innych kosmetyków z tzw. górnej półki, dlatego ten olejek ma specjalne miejsce w mojej łazience.

Nie jest to post sponsorowany, po prostu go bardzo lubię :)

Miałyście okazję go wypróbować?














































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz